Kiedyś
karty zmieszałem fałszywe ze snami istnymi, W miejscu blizny
zapalił gwiazdeczkę tajemną nad brwiami. Niby księżyc
chwytałem motyli ustami złotymi I poniosłem nieszczęście w
miłości z moimi grzechami.
Przed spojrzeniem kochanki
wstydziłem się maski zerwanej, Uciekając na łąkę nie wart
byl własnego już cieniu. Nic nie wziąłem dla siebie z
pieszczoty gorącej, złamanej, Jakby błazen drewniany się
biłem o ściany bez leniu.
Ach, uratuj z rozpaczy mnie, Boże
Najwielki, Najwyższy! Jak na milość jest mało mi raju dla
życia całego. W swoich snach ją połknąłem w całości jak
pestkę od wiśni, Bez historii koniec, bo nie ma tu końca
innego...
НЕСЧАСТЛИВАЯ ЛЮБОВЬ
Я
фальшивые карты смешал с настоящими
снами И звезду запалил в месте шрама
над темною бровью. Мотыльков я ловил,
как луна, золотыми устами И за грех
мой наказан я был несчастливой
любовью.
Перед взором любимой
стыдился я сорванной маски. Утекая на
луг, я не стоил и собственной тени. Ничего
я не взял для себя из отчаянной ласки, Я
как шут деревянный всё бился о мертвые
стены.
Ах, спаси Ты меня от печали,
о Боже, Всевышний! Для любви мне не
хватит наверно и целого рая. Проглотил
я ее в своих снах словно косточку вишни, А
конец без истории, ибо она... никакая.
|