do
krewnego Jacka Walewskiego
''Ty mnie do pieśni pokornej nie
wołaj... '' Norwid
*
* *
Nie mów mi, bracie, proszę cię, aż tyle, Bo
wszystko to jest dawno już bez dwięku. Milczenie serca w
gorzkiej swojej sile Przez jakiś czas wyleczy duszy męka,
Bo
jestem też spod pięty złej Amora Na radość i nieszczęście
ludziom unii. Wszak miłość jest kościelną też prosforą,
Nie dasz spowiedzi, nie da ci komunii.
I oto jeszcze: nie
ma w niej kanady. Jest we mnie ta, dopóki żyje sztuka, Gdzie
posły od niebieskiej ambasady Nas chronią przed obłędem złego
ducha.
Gdyż strach, jak pan życiowej drogi, Wyrabia
wielkie drgawki od cierpienia, Ktokolwiek bądz przeciągnie Bogu
nogi, Królewskie mając w życiu swym milczenia.
МОЛЧАНИЕ
к
родственнику Яцеку Валевскому
"К
покорной песне ты не призывай..."
Норвид
Не говори мне, брат,
прошу тебя я, столько... Ведь это всё
во мне уже без звука. Молчанье сердца,
как это ни горько, Когда-нибудь души
излечит мука.
Ведь я рожден из-под
пяты кумира, Чтоб приносить и радость,
и несчастья. Любовь моя — костельная
просвира, Не дашь ей исповедь, не даст
тебе причастья.
И вот еще: в ней нет
самодовольства. Она во мне, пока живет
искусство, Где ангелы небесного
посольства Пытаются смирить любви
безумства.
Когда же страх, стоящий
у дороги, Изготовляет судор'ги страданья
— Любой тогда протянет Богу ноги, Имея
королевские молчанья.
|